Jeżeli chcesz uczestniczyć w dyskusji i mieć dostęp do innych kategorii musisz być zarejestrowanym użytkownikiem. Jeżeli już posiadasz konto zaloguj się.
Jeżeli jeszcze nie posiadasz konta, poproś o rejestrację.
Vanilla 1.1.6 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Rozmowa z Marianem Ilnickim, prezesem rolniczej Spółdzielni produkcyjnej w Witkowie.
(...)
- A to, że członek spółdzielni nie może być jednocześnie związkowcem, bo jest współwłaścicielem tego całego majątku. Co? Sam przeciwko sobie będzie protestował?!
I co?
- Ta walka ze związkami trwała jakiś czas, było kilka takich prób. Przyjeżdżali do mnie działacze "Solidarności", Andrzej Milczanowski był wtedy prawnikiem "Solidarności" - przekonywał mnie, że nie mam racji, wojewoda podobnie, Balazs i Kuroń wydzwaniali, nawet do kurii mnie wzywali. W końcu sam zacząłem wątpić, czy mam rację, skoro wszyscy mówią, że nie mam. Zleciłem zbadanie tej sprawy kancelarii adwokackiej, ale nie jednej, tylko wysłałem to do pięciu różnych kancelarii. Wszystkie ekspertyzy uznały, że muszę to zaakceptować! Że trzeba się ze związkami ułożyć. Jestem załamany! Niech to szlag trafi! Jednak nie mam racji, przegrywam.
A w tym czasie naciska mnie jeden prawnik o pracę. I kiedy tak siedzę załamany nad tymi ekspertyzami, on akurat dzwoni. To ja mówię: mam robotę dla ciebie i jak dobrze ją rozpoznasz, dasz mi argumenty, to cię przyjmę. Zaraz przyjechał, dałem mu te wszystkie papiery i następnego dnia o 10 rano zadzwonił, czy mogę go przyjąć. Już miał wszystko na maszynie przepisane i pokazuje mi, że w podobnej sprawie już był wyrok Sądu Najwyższego na moją korzyść. I ten wyrok obowiązuje! W tych wszystkich kancelariach nie sprawdzono, czy Sąd Najwyższy się nie wypowiedział w podobnej sprawie. On musiał pewnie całą noc siedzieć i czytać, aż trafił na to, czego szukał. A mnie już związki do prokuratury podały, że nie daję zgody im na działalność, i miałem już wezwanie do sądu. Pojechałem do sądu z tymi argumentami, które on mi przygotował, i sąd rejonowy od razu oddalił sprawę. I tak się to skończyło.
Przyjął go pan do pracy?
- Ma się rozumieć.
Pracuje do dziś?
- Nie. Odszedł na zawsze, bardzo żałuję, bo był bardzo zdolnym prawnikiem.
Wracamy do roku 1989.
- Jeszcze na początku lat 80. wezwali mnie na egzekutywę, że u mnie kominy płacowe rosną, że z płacami wychodzę ponad inne jednostki gospodarcze, że tak nie wolno. Bo u nas cały czas był rozwój, miałem wielkie dochody. I choć podwyższyłem - ile się dało - ludziom pensję, to i tak na koniec roku odbierali jako premię 40 proc. rocznego zarobku. A władzy partyjnej strasznie się to nie podobało. Więc przestałem takie wysokie premie wypłacać, ale te pieniądze miałem. I wpadłem na pomysł, by założyć oprocentowane lokaty, wtedy inne przedsiębiorstwa tego nie robiły. Niektórzy mówili, że jestem puknięty, że to robię. A ja to z musu robiłem, by władza się odczepiła. I jak doszło do zmiany rządu i Balcerowicz został ministrem finansów, to okazało się, że dobrze robiłem. Pamiętam taki dzień: wstaję rano, włączam radio i słyszę, że Balcerowicz podnosi oprocentowanie kredytów. Jezu! Po mnie mróz przeszedł, a potem się spociłem, jakby mnie ktoś wodą oblał. Aż cały drżałem - taki piękny majątek, a pójdziemy z torbami.
A dużo pan miał tego kredytu?
- A pewnie! Wtedy wszystko było na kredycie. Kredyt dawali na 30 lat i na 2 proc. Do tego jeszcze dochodziły umorzenia. To ja bym był nierozsądny, gdybym za swoje pieniądze budował.
Przychodzę do biura, zwołuję zarząd i główną księgową. Mówię: proszę mi powiedzieć, jakie mamy zadłużenie i ile na lokatach. Ona szybko to przygotowała i daje wyliczenia. Odetchnąłem! Na lokatach było dwa razy więcej jak kredytów. To mówię zarządowi, że jestem za tym, by jeszcze dziś wszystko spłacić. Oni się zgodzili i w jednym dniu wykupiliśmy wszystkie długi i staliśmy się właścicielami całego majątku Witkowa.
Sami swoi, Krystyna Naszkowska, http://wyborcza.pl/1,99219,6736931,Sami_swoi.html?as=1&ias=5&startsz=x
Od 1 do 1 z 1