Jeżeli chcesz uczestniczyć w dyskusji i mieć dostęp do innych kategorii musisz być zarejestrowanym użytkownikiem. Jeżeli już posiadasz konto zaloguj się.
Jeżeli jeszcze nie posiadasz konta, poproś o rejestrację.
Vanilla 1.1.6 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
kumpel podesłał mi dobry felieton:
http://rasfufu.salon24.pl/81253,index.html
jakże bolesny, ale i prawdziwy, pogadajmy o tym
Tekst jest ciekawy, ale autor zarzuca dziennikarstwu niekompetencję i to, że polski dziennikarz nie weryfikuje prawdziwości informacji, a w jego tekście też brakuje mi konkretnych danych, często używa słowa: "chyba" opisując konkretne zdarzenia, mam więc również prawo podchodzić z nieufnością do tego co pisze. Poza tym mógłby chociaż przejrzeć po napisaniu całość i poprawić błędy.
Przypomniała mi się w związku z tym artykułem ostatnia myśl mojego profesora, że w Europie pisze się opasłe tomy diagnozujące i rozkładające na czynniki pierwsze jakiś problem i opisujące możliwości jego rozwiązania i na tym kończy się polska nauka. A w Stanach piszą cienkie książeczki, ale zajmują się rozwiązywaniem tych problemów. W Europie wymyśla się problemy, w Stanach je rozwiązuje.
W Polsce nie ma dialogu naukowego, jak wyglądają wszelkie konferencje naukowe? Zjeżdżają się tęgie głowy, każdy ma przygotowany referat, wygłasza go i heja, do mównicy podchodzi następny - nie ma żadnej wspólnej dyskusji. Każdy mówi to co wie i rozjeżdżają się w swoje strony, co z tego pozostaje?
Jeszcze jedna kwestia: jak Polacy piszą prace magisterskie, nie chodzi mi o to, że na ostatnią chwilę. Jak są wybierane tematy prac? Rozdział poświęcony teorii jest traktowany z przymrużeniem oka, najczęściej spisywany bez żadnej refleksji z jednego, najlepiej wpasowującego się w koncepcję pracy, źródła. Nie ma jednej teorii trafnie i bezbłędnie opisującej jakieś zjawisko, trzeba szukać tego, co iskrzy, co jest niejasne bo na tej podstawie powinno się stawiać problem badawczy.
Jakość kształcenia i pobudzania do myślenia, przynajmniej na pedagogice na UŁ, jest żenująca.
ale to jest esej, w takiej formie literackiej autor nie musi podawać dowodów
Ten obraz jest chyba zbyt czarny. Np. o lepszym poziomie ksztalcenia w Polsce niz na Zachodzie czytalem wielokrotnie, jest to opisywane rowniez przy okazji mniej lub bardziej czasowych wyjazdow do pracy do W. Brytanii.
Jesli chodzi o prace dyplomowe itp., to akurat dzis przeczytalem, ze w UK i USA od kilku lat nierzadkie sa przypadki, ze uczniowie i studenci kierunkow informatycznych oszukuja robiac "outsourcing" swoich szkolnych prac "domowych" (okresowych, rocznych, a nawet rozpraw magisterskich czy doktoranckich) do Indii itp.! Ceny sa przystepne - od 5 do 100 funtow.
http://management.silicon.com/careers/0,39024671,39250909,00.htm?r=1
no to nieźle
co do tego kształcenia to wydaje mi się, że może na poziomie podstawowym/gimnazjalnym jesteśmy przed Europą zachodnią, jednak porównanie szkolnictwa wyższego wyraźnie wypada na naszą niekorzyść,
mnie w tym eseju bardziej zaciekawił aspekt kulturowy, dlaczego jest tak, że (wg badań jakie przeprowadził jakiś tam OBOP) czynny udział w życiu kulturalnym bierze tylko 20% Polaków? (z czego większość chodzi do kina, koncert jako forma udziału w kulturze jest na ostatnim miejscu tego rankingu)
zastanawiam się co takiego się stało, że niegdyś (na przełomie lat 90-tych i 2000-nych) sale koncertowe/kluby były zapełniane mimo iż wiedza muzyczna była dużo mniejsza (głównie poprzez słabą powszechność netu). Wówczas to miało się wrażenie, że ludzie chodzą na imprezy z ciekawości, z chęci poznania czegoś nowego. Czy większy wybór sprawił, że dziś niektóre sale koncertowe świecą pustkami? A może ludzie (głównie młodzi) dali się poszufladkować, zostali wciśnięci, w przygotowane wcześniej przez strategów marketingowych, uniformy?
Ja tam w większości zgadzam się z tą ponurą analizą polskiego obrazu kultury jakiej dokonał rasfufu. Polską kulturę w świadomości ogółu firmuje przaśna Doda.
Po przeczytaniu tekstu łatwo się z nim zgodzić. O wiele trudniej się z nim zgodzić, jeśli po przeczytaniu się nad nim również solidnie zastanowimy. Ten tekst z jednej strony pełen jest treści, z drugiej strony nie zawiera żadnych konkretów. To tak jakby zabierać się za analizę komentarza w stylu "jest źle". No jest. Chyba. Chociaż w sumie nie wiadomo tak na prawdę co, dlaczego i o co w ogóle chodzi. Tematów autor poruszył na solidną książkę, tez postawił jak mrówków, tylko argumentów poza "myślę, chyba, wydaje mi się, gdzieś słyszałem że" nie ma. Forma tekstu nic do tego nie ma, albo autor stawia tezę i uzasadnia, albo zwyczajnie pitoli.
I teraz: nie mówię, że nie ma racji. Może ma, może nie, ale ten tekst w żaden sposób w ustaleniu tego nie pomaga. Czysta spekulacja.
Kasper, 100% racji. Ale ta ostatnia teoria Adama moim zdaniem JEST bardzo prawdopodobna. Czyli, ze nas po prostu przygniotla ta roznorodnosc, podobnie jak np. demokracja. Z jednego i z drugiego nie zdazylismy sie nauczyc korzystac jeszcze :((((
też uważam, że artykuł jest pobieżny, ale podkreślam, że to esej, a nie wnikliwa analiza
ja się z tezami rasfufu zgadzam, bo na własne oczy widzę, że z publicznością jest coraz gorzej (albo tak samo słabo) zamiast lepiej
IMHO wszystko jednak kręci się wokół faktu, iż bardziej opłaca się mieć głupie społeczeństwo. U nas jednak nie jest w połowie tak źle, jak w niektórych krajach.
"Po moich rówieśnikach widzę że emigrują zwykle ci bardziej wymagający intelektualnie i bardziej kompetentni kulturalnie- zwykle na emigrację decydują się osoby znające kulturę i język daneoig kraju."
"Jak na razie widać zwój, drenaż mózgów, całe regiony opuszczane w popłochu przez jednostki o większych aspiracjach intelektualnych i kulturalnych."
Nie do końca mogę się zgodzić z tą opinią. Byłam w Anglii i widziałam całe tabuny osób, o których nie można tego powiedzieć. Najwyraźniej ci "kompetentni kulturalnie" są mniej widoczni.
Większość z obecnej fali emigracji wyjeżdżała nie z powodów kulturalnych, ale finansowych.
Niektórzy nawet kroić komórki...
a ja znam kilku z których w kraju byłby wielki pożytek, ale mają dość kulturowego zacofania tego kraju
sam przyznam, że gdyby nie jakaś bliskość z rodziną i znajomymi od dawna mieszkałbym w Londynie
Myślę, że mimo wszystko Ci wartościowi to może 5% emigracji. Zresztą, uczeni przeszłością, wiemy że emigracja nie koniecznie łączy się z odpuszczeniem sobie pracy nad dorobkiem kulturalnym ojczyzny. Abstrahując od faktu, iż dziś, w obliczu internetu i ueb tu ou, zacofanie kulturalne kraju powinno im zwisać kalafiorem.
Ogólnie uważam, że - tak - kulturalnie świat jest na równi pochyłej, gdyż <banał> zarabianie piniendzy jest ważniejsze od chodzenia do teatru... </banał> Ale po głębszym zastanowieniu, można dojść do wniosku, że to nie ma znaczenia. Sztuka nie umrze. Nie umrze póki artysta nie wychodzi z założenia, że 'za takie pieniądze to on nie będzie robił...' A na pewno kilku jeszcze takich jest.
Wrócę na chwilę do artykułu.
'Mam wrażenie że nie mając niemal nic z własnego dorobku intelektualnego (z pustego i Salomon nie naleje) wszystko musimy importować z Zachodu. Tylko że poza mną bardzo niewiele osób widzi tą potrzebę. W naszym kotle, gdzie wiedzy było wg mnie bardzo bardzo mało, od lat się dusimy we własnym sosie, dokonujemy chowu wsobnego, próbujemy coś wysdestylowac z własnej niewiedzy, przy czym musi to nosić metkę "polskie". Otwartość na "zagranicę", inność kulturową, obyczajową, czy naukową jest tak naprawdę żadna, często wręcz przechodzi w ksenofobię.'
Nie wiem, może się mylę, ale dla mnie ten akapit jest bzdurą. Wszystko zależy od środowiska w jakim się człowiek obraca. Zresztą - mamy wciąż dość pokaźny dorobek intelektualny. To że nikt go nie chce to inna sprawa.
'Ile uczelni ogłasza nabór na stanowiska wykładowców i pracowników naukowych w prasie codziennej?'
'Polska nauka niemal nie istnieje, jej wkład w dorobek ogólnoświatowy jest bliski zeru, co widać po liczbie cytowań polskich naukowców, albo po liczbie patentów na mieszkańca, podobno najniższej w UE czy nawet na kontynencie.'
Po co mają szukać pracowników naukowych? Mało mamy studentów? Co ma patent do dorobku naukowego? Nieważne.
Moja mama jest przewodniczącą Europejskiego Klubu Trzustkowego, a jej artykuły pojawiają się w specjalistycznej prasie często... Nie zrozumcie tego jako formę lansowania mojej rodziny :)... Po prostu chcę pokazać, że często Polska wypada bardzo dobrze na arenie światowej, a my o tym nie wiemy. Mimo, że dzieje się to pod naszym nosem (np. dość częste zjazdy medyczne - chociażby wspomniany EPC plus ogólnoświatowy IAP u nas w Łodzi w zeszłym tygodniu... http://www.epc-iap2008.org/)
'W muzycznej Europie słyniemy jedynie jako zagłębie death metalu i satanizmu , który się tu bardzo mocno rozwinął zyskując za zwoolenników chyba buntowników wobec Kościoła Katolickiego. Sam znam kilku polskich satanistów- to zwykle mili, choć małomówni ludzie. Uprzedzenia wobec nich są wg mnie równie groteskowe jak oskarżanie Żydów o robienie macy z krwi katolickich dzieci kilkadziesiąt lat wcześniej. W USA satanista jest nawet "mniejszościowym" kandydatem na prezydenta'
Death od Blacku trochę się różni (głównie wokalem). Wciąż daleko nam do Mr. Burzum, który lubi sobie kogoś dziabnąć czy kościółek podpalić. Osobiście nie spotkałem się w Europie z takim przekonaniem o Polsce.Za to w Japonii Vader to bogowie... (Paweł Nastula tyż. :)) Ale to już takie paplanie, z którym można się nie zgadzać.
Co jednak jest ciekawe - Pan Rasta gardzi naszym zapożyczaniem kulturalnym z szeroko pojętego zachodu, a sam mówi o tym, że w USA to sataniści są królami życia.
Paragraf później jest o scenie klubowej. Znam kilku łódzkich DJów, którzy podchodzą do tematu bardzo zdrowo. 'Jasne, dziś świetnie się bawię DJką, ale jutro będę musiał zarabiać na życie, dlatego studiuję i planuję zostać <zawód>. [Ale czemu, stary? Nie wolałbyś zarabiać na tym co kochasz?] Nie, bo kiedyś przyjdzie zły pan i powie mi, że muszę coś zrobić tak jak jemu się podoba.' I to wg. mnie jest prawdziwy przejaw pewnej formy artystycznej pasji.
Ogólnie - praktycznie ze wszystkim można się kłócić. Myślę, że nie musimy się aż tak przejmować. Pan Rasta chyba po prostu chce zabłysnąć na fali blogo-publicystyki. Wszak, jak doskonale wiemy - bycie proaktywnym w Polsce jest BARDZO rzadkie, więc łatwiej napisać artykuł negatywny niż pozytywny.
Od 1 do 13 z 13