Niezalogowany (Zaloguj się)

Witaj!

Jeżeli chcesz uczestniczyć w dyskusji i mieć dostęp do innych kategorii musisz być zarejestrowanym użytkownikiem. Jeżeli już posiadasz konto zaloguj się.

Jeżeli jeszcze nie posiadasz konta, poproś o rejestrację.

Kategorie

Vanilla 1.1.6 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthordagon
    • CommentTime26 May 2007 zmieniony
     # 21

    No to ja też dorzucę trochę swoich. Pewnie nie zaskoczę niczym, ale...
    Jethro Tull - "Stormwatch" - od tego zacząłem wyprawe w progressive. Cały czas mam przed oczami okładkę z Ianem Andersonem w stroju polarnika i lornetką.
    Queen - "News of the World", "The Game", "A Kind of Magic", "Innuendo" - Bez tych albumów to nie wiem co by ze mnie wyrosło.. ;)
    Pink Floyd - "The Dark Side of The Moon", "The Division Bell", "Wish You Were Here" - słuchane długo i namiętnie
    Acid Drinkers - A co! Ale wcale nie z uwagi na naczelnego. hie hie.. :) "Are you A Rebel?", "Infernal Connection", "High Proof Cosmic MIlk"
    Queensryche - "Operation: Mindcrime" i "Empire" - zacząłem od "Promised Land", ale mnie nie przekonał ten album. Zaraziła mnie tym nauczycielka od angielskiego - niezła dzida była. :D Wymieniłem się z nią na Acid Drinkers. hehe
    Apollo 440 - "Gettin' High on Your Own Supply" - zasłuchiwałem się tym pod koniec podstawówki
    Megadeth - "Youthanasia" i "Countdown to Extinction"
    Aphex Twin - "Richard D. James Album" - to zdecydowanie dało mi popalić, bo wcześniej nie słuchałem takich rzeczy. Potem wspaniałe dla mnie "Drukqs". Zachwyciło mnie. :)
    Philip Glass - chłonę wszystko tego człowieka.
    Dream Theater - "Images and Words" - tu nie trzeba nic pisać
    Theatre of Tragedy - "Velvet Darkness They Fear" - zaskoczyło mnie bardzo, bo było dla mnie czymś nowym
    Poza konkursem dodam muzykę do Ghost in the Shell: Stand Alone Complex O.S.T. - szczególnie utwory wykonywane przez Scotta Matthew. Al eto pewnie pod wpływem filmu taka podnieta.. ;)
    Narazie tyle mi przychodzi do głowy. Każdy z nich był wyjątkowy i niezapomniany; długo i namiętnie słuchany na walkmanie. :)

    jeszcze dodam Flotsam & Jetsam - "Drift", "Cuatro" i "My God"

    •  
      CommentAuthoradam b
    • CommentTime1 Jun 2007
     # 22

    na dziś: The Ex "Starters/Alternators"

    •  
      CommentAuthorkidej
    • CommentTime1 Jun 2007
     # 23

    jakos nie widzialem, zeby ktos wymienil te plyte?

    Dzis 40 rocznica wydania.

    •  
      CommentAuthoradam b
    • CommentTime1 Jun 2007
     # 24

    najważniejszy album w dziejach muzyki rockowej - "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" Beatlesów.

    a kto tak powiedział? Jerzy Jarniewicz - pan znawca tematu?
    zastanawiam się ile lansu i zwykłej promocji kryje się za tym, że the beatles są uważani za najważniejszy zespół w historii -
    mam dla nich szacunek, zwłaszcza za abbey road, ale bez przesady, przed i po nich powstało ze 100 płyt, które są może i fajniejsze, a jeszcze z 1000, które grzeją mi krew,
    np. ja wolę Lightning Bolt od The Beatles :)))

    •  
      CommentAuthorkidej
    • CommentTime1 Jun 2007 zmieniony
     # 25

    Krytycy sie lubuja w takich sformulowaniach. Ja bym sprawe ujal tak, ze z Beatlesami jest jak z Homerem - nawet jesli duzo bardziej lubisz Kafke, to i tak trzeba przyznac, ze "waznosc" "Iliady" dla literatury ciezko jest zakwestionowac (i bardzo prosze nie wyciagac teraz tez o tym, czy Homer istnial naprawde, albo o tym ze jego dziela to po prostu spisane przekazy ustne, bo to tylko przyklad). To jednak jeden z "ojcow zalozycieli" i chwala za to. Z tym czy absolutnie najwazniejsza to oczywiscie dyskusyjne, bo to zalezy w tym wypadku takze od srodowiska, wiadomo ze porcysowcy i screenagersi bez mrugniecia okiem potwierdza (zreszta bardzo fajny feature jest w tym drugim serwisie), a dajmy na to srodowisko wokol serpentu stwierdzi, ze jest to absolutna bzdura. A bojowki fanow Bacha to juz w ogole pewnie.

    Aaaaa, i nie chodzi o "fajnosc" plyty, bo nawet w artykule chyba pojawia sie zdanie, ze muzycznie lepsze sa zapewne i Revolver, i White album. Chodzi o znaczenie, o wprowadzenie pojecia koncept albumu (nie wiem na ile jest sprawdzone, ze to pierwsza taka plyta, zreszta to tak naprawde NIE JEST koncept album w calosci, co sie troche pomija), o psychodeliczne tematy, o indyjskich muzykow w "Within you without you", o okladke, o znaczenie kulturowe dla swiata, a nie dla poszczegolnych osob. Pod tym wzgledem trudno sie nie zgodzic, ze byl to jakis przelom i jest do dzis jeden z najwiekszych symboli. To jednak nie ma nic wspolnego z odbiorem samej muzyki, ktory jest kazdy dla innej osoby i plyta wcale nie musi wszystkich zachwycac. Natomiast zaskoczylo mnie, ze nikt w tym watku nie wymienil. Jednak przereklamowana?

    • CommentAuthordomingo
    • CommentTime1 Jun 2007
     # 26

    a moze po prostu zapomnili, bo nie maja jej na wlasnosc ?
    wiadomo, ze trudno uzupelniac sobie takie starocie w plytotece
    kiedy na swiecie wychodzi tyle nowej ciekawej muzyki, ktora chce
    sie MIEC i sluchac teraz, zaraz - bo chce sie ja dopiero lepiej poznac
    a beatlesami jest tak, ze jednak wiekszosc z nas zna przynajmniej
    te najbardziej znane plyty, wiec parcie na ich posiadanie jest mniejsze...
    ja na szczescie posiadam 2 plytowy skladak beatlesow na analogu :-)

    •  
      CommentAuthorkidej
    • CommentTime1 Jun 2007
     # 27

    Z Beatlesami jest jeszcze ten problem, ze wydawcy nie maja zamiaru zejsc z cen, wiec ich plyty ciagle maja takie ceny jak nowki. Sprawdzilem wlasnie na allegro, i "Pepper" jest w trzech egzemplarzach, z czego jeden winyl za 30, jeden kompakt niewiadomego pochodzenia za 30 i jakas japonska edycja za stowe ponad. A szkoda, bo jesli ktos chce miec Beatles w plytotece, to jednak skladanki to nienajlepszy pomysl.
    Koniec offtopa.

    • CommentAuthorc_s
    • CommentTime1 Jun 2007 zmieniony
     # 28

    Aaaaa, i nie chodzi o "fajnosc" plyty, bo nawet w artykule chyba pojawia sie zdanie, ze muzycznie lepsze sa zapewne i Revolver, i White album. Chodzi o znaczenie, o wprowadzenie pojecia koncept albumu (nie wiem na ile jest sprawdzone, ze to pierwsza taka plyta, zreszta to tak naprawde NIE JEST koncept album w calosci, co sie troche pomija), o psychodeliczne tematy, o indyjskich muzykow w "Within you without you", o okladke, o znaczenie kulturowe dla swiata, a nie dla poszczegolnych osob. Pod tym wzgledem trudno sie nie zgodzic, ze byl to jakis przelom i jest do dzis jeden z najwiekszych symboli.

    Gdyby to nie byli The Beatles to te ficzery miałyby znaczenie co najwyżej marginalne. Ale koniec offtopu.

    Acha, płyta która sponiewierała: Ash Ra Tempel - Le Berceau De Cristal

    •  
      CommentAuthorkidej
    • CommentTime1 Jun 2007
     # 29

    Odwazna teoria, acz nie dziwie sie, jesli ktos ja prezentuje. Do pelnego zrozumienia zjawiska musielibysmy zyc w 1967, byc swiadomi tego co sie dzieje, ogarniac owczesna muzyke i ROZUMIEC dlaczego Sierżant jest przelomem. Czyli niemozliwe.

    •  
      CommentAuthoradam b
    • CommentTime1 Jun 2007
     # 30

    ale właśnie ciekaw jestem czy kontrowersje wokół okładki były sztucznie nadmuchane w celach promocyjnych, czy może lennon był tak skwaszony, że chciał z hitlerem mieć zdjęcie...
    owszem, nie byłoby britpopów gdyby nie beatlesi, ja bym nie płakał (chociaż pewnie gdyby nie beatlesi, to byłby kto inny)
    generalnie dla mnie nie stanowią kanonu, nie są to moje korzenie - biorąc pod uwagę historię muzyki są to: Elvis, The Sonics, MC5, Velveci, Hendrix, Coltrane, Coleman, Ayler, i trochę później Ramones...

    •  
      CommentAuthorkidej
    • CommentTime1 Jun 2007 zmieniony
     # 31

    Hendrix gral na koncertach tytulowy utwor z "Sierzanta", jesli wierzyc artykulowi z GW. Jesli to forma holdu, to znaczy, ze jednak podziw.
    Lennon byl skwaszony i tak, wiec w sumie nie zdziwilbym sie. W ogole przeczytalbym jakas porzadna ksiazke o Bitlach, ma ktos cos moze?
    No dobra, to jest temat, ktory moznaby ciagnac godzinami, a ja sie nie czuje az tak kompetentny. Pewnie jeszcze rok tem darlbym o to koty, w liceum pamietam ze toczylem na jednej imprezie na rauszu dyskusje pt. 'Pink Floyd czy The Beatles' i przekonywalem kolege, ze to Bitle stoja u podstaw wszystkiego, dzis juz mnie takie dyskusje nie bawia.

    •  
      CommentAuthorkidej
    • CommentTime1 Jun 2007 zmieniony
     # 32

    c_s:Acha, płyta która sponiewierała: Ash Ra Tempel - Le Berceau De Cristal

    skoro Ash Ra Tempel, to ja dorzucam Manuel Gottsching - E2-E4

    I jeszcze slowko o Bitlach, dla mnie to jest zespol, ktory poki co nie umieszcza zadnej swojej plyty w calosci w kategorii 'plyty ktore sponiewieraly'. Poki co. Natomiast nie ukrywam, ze wlasnie z tym zespolem sa zwiazane moje liczne pierwsze wspomnienia ze swiadomego sluchania muzyki (okres 7-9 lat), pomijajac moze poczatki, ale potem Bitle byli bezposrednio lub posrednio zawsze gdzies obok - czy to w postaci Cockera spiewajacego "With a little help from my friends" w czolowce "Cudownych lat" (chyba zaczne watek o kultowych serialach, zwazywszy na to jaki serial teraz ogladam, to az sie prosi), czy to "Getting better" w reklamie Phillipsa bodajze, czy to podwojna kaseta "Greatest hits" czy cos takiego ktorej sluchalem z ojcem w samochodzie. Mialem i mam w Bitlach ogromne braki, ale coz, to sa podwaliny, swiadomie czy nie zawdzieczam im mnostwo w edukacji muzycznej.

    •  
      CommentAuthoradam b
    • CommentTime2 Jun 2007
     # 33

    ja też mam braki, ale nie chcę na siłę ich nadrabiać - nie czuję tego ich młodzieńczego piosenkowego klimatu i tyle
    dużo bardziej wolę nadrobić braki w punk rocku - dopiero jakieś pół roku temu odkryłem na dobre Minutemen'a i wiem, że to 100 razy ważniejszy dla mnie band niż the Beatles

    •  
      CommentAuthorkidej
    • CommentTime4 Feb 2008
     # 34

    W gore z tym watkiem!
    Avey Tare & Panda Bear - Spirit they're gone, spirit they've vanished. Uhuhuhuhuhuhuhuhu wkrada sie mistyka i przezycia pozacielesne niemalze. Pozornie odrzucajaca, szalona, przeplatajaca slodkie i ulotne melodie z wrzaskami i jakims bialym halasem z kosmosu. Do tego ostatnie 3 minuty "Chocolate girl", sa dni kiedy wydaje mi sie ze to najlepsza melodia jaka w zyciu slyszalem. A przeciez ci dwaj panowie wcale nie poprzestali na tym jednym dziele, wzieli sobie jeszcze dwoch kolegow, przemianowali sie na Animal Collective i.....to juz inna historia.
    Bankowo sie snobuje czy cos:)

    •  
      CommentAuthoradam b
    • CommentTime4 Feb 2008
     # 35

    a ja przyznam, że dla mnie Animal Collective, Panda i inne projekty poboczne to jednorazowy zachwyt, kolejne odsłony mnie już nie interesują, i wręcz momentami irytują, albo też nie rozumiem tego ich szaleństwa,

    •  
      CommentAuthorSoreLoser
    • CommentTime4 Feb 2008
     # 36

    BLACK SABBATH
    Rob Zombie: 'Every rock riff was essentially already played by Black Sabbath. You can play it backwards, faster, slower, but it's basically ripping it off.'
    Wiadomo, że spryciaż z tego Roba, bo sam gra kakanowo, ale coś w tym jest. Black Sabbath (zwłaszcza pierwsze 4 płyty) to IMHO najlepsza muza ever. :)
    /PS. Bez Beatlesów nie byłoby Sabbathu, bez Sabbathu nie byłoby szatana. :)/

    GUNS N ROSES
    Ostatni prawdziwy rock n roll. Genialne połączenie - Slash - wirtuoz, Duff - punkowiec, Gilby/Izzy - rock, Axl - krejzol. Płyty - w tej kolejności 'Apetite', 'Lies', i ex aequo 'Juzy Ilużiony' oraz 'Spagetti'

    KALIBER 44
    Pierwsze dwie płyty są ZUPEŁNIE inne i obie są krokiem milowym IMHO dla polskiej muzyki, chociaż Księga Tajemna to chyba ewenement na skale światową...?
    Intro do 'Do boju zakon Marii' zawsze zapewnia mi dreszcze lub/i uśmiech. :)

    JOHNNY CASH
    Jeśli myślisz, że nie polubisz - zacznij od American Recordings. 'Live at Folsom' to jedna z najlepszych płyt live wszechczasów.
    No po prostu lubię i tyle... :)

    MISFITS
    Każdy lubi. Jeśli ktoś preferuje bez Danziga, to powinien iść spuścić sobie głowę w kiblu. Tak samo z Sabbathem bez Ozzyego.

    Poza tym:

    ELECTRONIK :)
    Prodigy - <Wszystko oprócz najnowszej>; wiadomo
    Fatboy Slim - <Wszystko>; dęsowsze, ale też wiadomo
    Chemical Bros - <Nie wszystko>; Dopiero się wdrażam, ale jest bomba... ;)

    HIPPIHOPPI
    Molesta - Skandal; Można psioczyć, ale mi się świetnie tego słucha. Może sentyment, bo to w sumie już 11letnia płyta, a może po prostu uwielbienie dla stylizacji. :D
    Łona - <Wszystko>; Wystarczy posłuchać...
    The Streets - <Wszystko>; GENIALNE teksty
    Grammatik - Światła Miasta; Super przeboje. :)

    INDIE
    The White Stripes - <Wszystko>; wiadomo
    The Faint - Wet From Birth; warto zacząć od piosenki 'Paranoiattack', jak nie, to płyta raczej nie. :)
    TeddyBears - <Wszystko>; kurde bele dobre.
    Franz Ferdinand - <Wszystko>; Czasami wchodzi jak w masło, czasem wcale.

    METAL
    Sodom - Agent Orange; Thrash, dobry. 'Ausgebombt' to ordynarnie punkrock. :)
    Slayer - <Wszystko>; Artystycznie mniej wymagający. :) Ale daje czadu na maksa. Lovinit.
    Sepultura - <Wszystko>; Bo jeździli na deskorolkach. ;)
    Kreator - Terrible Certainty; Reprezenting Dojczland Trasz Mjuzik.

    OI
    Cock Sparrer - Shock Troops; Dobre skinhedy (lubią inne rasy :) ). Supermelodyjne przebojasy.
    Analogs - <Wszystko>; Też dobre i polskie. Pankenskinsjunajteduin.

    Łojezu, jeszcze dużo, ale muszę iść. W nastepnym odcinku pozostałe gatunki. :)

    • CommentAuthordomingo
    • CommentTime4 Feb 2008 zmieniony
     # 37

    adam b:ja też mam braki, ale nie chcę na siłę ich nadrabiać - nie czuję tego ich młodzieńczego piosenkowego klimatu i tyle
    dużo bardziej wolę nadrobić braki w punk rocku - dopiero jakieś pół roku temu odkryłem na dobre Minutemen'a i wiem, że to 100 razy ważniejszy dla mnie band niż the Beatles

    pozniejsze plytki byly znacznie dojrzalsze, slychac wschodnie fascynacje Lennona...

    Kaliber byl faktycznie super, natomiast Guns'n'roses to jak dla mnie lipa kompletna a nie rockandroll

    •  
      CommentAuthorkidej
    • CommentTime4 Feb 2008 zmieniony
     # 38

    Ja jeszcze chcialem dosc oczywistym typem pojechac - My Bloody Valentine "Loveless". Wczoraj kazano mi wybrac swoj top 5 MBV i przesluchalem wszystko co mam, czulem sie potem jakbym mial 10 dzieci i piatke z nich musial oddac do sierocinca. A samo "Loveless" to plyta wokol powstawania ktorej narosly legendy. Kevin Shields mial swoja wizje ale nie zgadzali sie z nia kolejni producenci, przychodzili i mowili 'ale tak sie nie da', 'tak sie tego przeciez nie robi'. A chodzilo o to ze Shields chcial nagrac plyte w ktorej zelazne zasady produkcji (czyli bas z tylu, wokal z przodu itp) nie istnialy. Za wikipedia: Shields has since stated that "these engineers—with the exception of Alan Moulder and later Anjali Dutt—were all just the people who came with the studio...everything we wanted to do was wrong, according to them." Plyta zostala nagrana w mono! Zespol potrafil spedzic w studiu jeden dzien i stwierdzic, ze sie nie nadaje. Wokale tez byly ciekawie nagrywane - zespol powiesil na szybie dzielacej studio i rezyserke zaslony, i na czas nagrywania wokali je zaciagal, a komunikacja z realizatorem byla oparta na machaniu zza zaslony. Znow Wikipedia: According to engineer Gary Fixsen, "We weren't allowed to listen while either of them were doing a vocal. You'd have to watch the meters on the tape machine to see if anyone was singing. If it stopped, you knew you had to stop the tape and take it back to the top."
    Poniewaz perkusista mial problemy osobiste, jego partie zostaly nagrane tak, ze Kevin Shields nagrywal jego pojedyncze uderzenia, a potem za pomoca samplera skladal z nich gotowe partie (tylko w dwoch nagraniach na plycie jest perkusja nagrana na zywo). Mastering plyty trwal 13 dni, cale nagrywanie chyba z dwa lata. Koszt: 160 tysiecy funtow. Wiceprezes wytworni Creation przeszedl zalamanie nerwowe i osiwial w jedna noc. Efekt: ooooooooooooooooooooooooooochhhhhh.
    Gdyby kogos ciekawily techniczne szczegoly nagrania "Loveless", to moge poszukac.

    • CommentAuthordomingo
    • CommentTime4 Feb 2008
     # 39

    faktycznie niezla jazda z tym nagrywaniem ;)

    •  
      CommentAuthoradam b
    • CommentTime4 Feb 2008
     # 40

    tak, słyszałem, że wytwórnia zbankrutowała po tej płycie